środa, 12 listopada 2014

Ofiarowywanie przy zerowym stanie!


...czyli Opowieść Wigilijna rozdział II...


Jestem osobą skrajnie oszczędną, silną ręką dzierżę swoje finanse, kalkuluję, przeliczam, racjonalizuję, Jestem dla siebie okrutnie restrykcyjna i w większości przypadków nie pozwalam sobie na zbyt wiele. Nie wiem skąd mi się to wzięło ale mam tak chyba od zawsze, nigdy nie lubiłam wydawać pieniędzy, wiecznie oszczędzałam, zawsze miałam jakiś określony cel na który zbierałam. Pamiętam jak jeszcze jako mała dziewczynka wyszukiwałam najdziwniejsze skrytki i chomikowałam w nich swoje ciężko zarobione w gospodarstwie domowym pieniążki. Mój starszy Brat notorycznie przychodził do mnie po pożyczki. Uśmiechał się do mnie i mówił: "No weź siostra pożycz, przecież wiem że masz! No weź Siostra pożycz, przecież ty i tak nie wydasz..." :) 

Skubaniec miał rację, oboje wiedzieliśmy, że ich nie wydam więc pożyczałam mu, z czasem na procent :). Należę do grona tych osób które nie kupują bez potrzeby a wszelkie wydatki poprzedzają szczegółową analizą. Jednak muszę się Wam przyznać do pewnej słabości, chyba ponad wszystko najbardziej kocham uszczęśliwiać moich bliskich, uwielbiam robić im niespodzianki i dawać prezenty,  nie umiem przejść obojętnie obok rzeczy na którą sekundę wcześniej padło oko ukochanej mi osoby. Na hasło prezent cała ta wydawać by się mogło głęboko zakorzeniona we mnie oszczędność znika, totalnie przepada. Zaczynam zachowywać się jak opętana, monomaniaczka owładnięta rządzą. Znika wszelka racjonalność liczy się tylko jedno: misja zdobyć prezent!!!

Lubię ten szalony czas prezentów, zawsze z wyprzedzeniem skrupulatnie je planuję i wybieram, starając się z całych sił by ofiarować moim bliskim dokładnie to o czym marzą i czego potrzebują.


Ofiarowywanie przy zerowym stanie! :)


Ubiegły rok był dla mnie ciężkim, gdy nadszedł grudzień okazało się, że mój fundusz prezentowy świeci pustkami, muszę przyznać iż, było to druzgocące odkrycie. Niestety środki w nim gromadzone zostały zdefraudowane na pokrycie bieżących wydatków i kosztów. Jako że, cała moja rodzina przechodziła kryzys ustaliliśmy iż, w tym roku szykujemy paczki tylko dla naszych ukochanych Milusińskich. Wszyscy jednogłośnie się zgodzili, wszyscy prócz mnie! We mnie coś zawrzało! Święta bez prezentów!!!??? No ale jak to...??? Przecież tak być nie może, byliśmy grzeczni zasłużyliśmy :) :) :) Brak pieniędzy sprawił jednak iż, nie mogłam sobie pozwolić na kupno podarku, po prostu zwyczajnie nie było mnie na nic stać.  Nie potrafiłam się z tym pogodzić, przecież mam taką wielką choinkę, postanowiłam więc: prezenty muszą być, koniec i kropka.  I tak oto zaczęło się moje wielkie rozmyślanie pod tytułem: " ofiarowywanie przy zerowym stanie".

Sztuka dawania podarunku


Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, jestem wielką szczęściarą gdyż mogę się z tym stwierdzeniem stanowczo się nie zgodzić - w moim życiu tacy ludzie są. To moi bliscy, którzy są dla mnie nieocenieni i nie sposób ich w żaden sposób zastąpić bo to właśnie oni nadają charakterystyczną barwę i smak mojemu istnieniu. Chronią mnie gdy trzeba, tolerują gdy się nie da, wnoszą w moje życie niewyobrażalną wartość za którą grzechem byłoby nie starać się za wszelką cenę odpłacić. Tylko tu pojawia się pytanie: jak dać coś nie mając nic? Z pomocą przyszło mi do głowy kiedyś zasłyszane zdanie które powiedział  Alan Alexander Milne mianowicie, że: "Sztuka dawania podarunku polega na tym, aby ofiarować coś,czego nie można kupić w żadnym sklepie." Brak środków sprawił, iż zdanie to znalazło u mnie 100% zastosowanie i odzwierciedlenie. Nie mając nic, musiałam oddać kawałek siebie, tego na szczęście nie można jeszcze dostać w regularnej sprzedaży :) :D Rozochocona przez ozdoby choinkowe postanowiłam  poszukać dalej i wyczarować coś dla moich ukochanych. Przeszukiwałam internet w poszukiwaniu prostego do wykonania pomysłu na prezent. Znalazłam kolejny film instruktażowy nakręcony przez Inspirello.pl  tym razem już troszkę bardziej skomplikowany i wymagający. Podążając za wskazówkami zawartymi w tutortialu zaczynały powstawać jeden po drugim duże stojące Anioły, tak oto rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda z masą solną...


Uchowało się zdjęcie :) Jak widzicie nie wychodziło mi to zbyt dobrze, do dzisiaj troszkę się ich wstydzę :)  Ale dość mojego gadania skoro Wy sami możecie ocenić efekty :) 
 cdn :)





Pozdrawiam cieplutko Aleksandra













Image Map



2 komentarze:

  1. Zapraszam na rozdanie :) http://esm-beauty.blogspot.com/2014/12/gwiazdkowe-rozdanie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Wręcz przeciwnie, uważam, że są super! :)
    ja w tym roku też wyprodukowałam własnej roboty prezent - organizer na 2015 dla jeden przyjaciółki, a dla drugiej będę jeszcze dziś piekła bezglutenowe ciasto :) Super jest to, że robiąc własne prezenty ma się jeszcze więcej radości z ich dawania :)

    OdpowiedzUsuń