piątek, 17 listopada 2017

Gdzie jest ten cholerny czas?!!!

“- Czas! Czaaas!!! Gdzie jest ten cholerny czas?!!!
– Jestem. To ja, Czas. Czego wrzeszczysz?
– Jak to – czego wrzeszczę?! Dlaczego mnie nie leczysz?
– Ja??? A z jakiej racji? Czy ja jestem lekarz jakiś czy co?
– Dusza mi się rozlatuje! Serce mi pęka! Na kawałki!
– No to może pozamiatam… Sama mogłabyś po sobie posprzątać, ale co tam. Widzisz, czysto, żadnych kawałków, no to biegnę dalej.
– Dokąd to??? Dokąd? A w środku?
– Co – w środku?
– W środku też trzeba posprzątać! Przecież mam duszę zranioną!
– No to lecz sobie swoją duszę!
– A ty? Przecież wszyscy mówią, że Czas leczy rany…


– Kłamią. Albo się mylą. Czas posypuje piaskiem, pokrywa kurzem. Trochę przysypię, żeby nie było widać… Ale tam, pod spodem rana zostaje. I zapalenie czasem też się może wdać, nic przyjemnego.
– Ale przecież musisz to jakoś leczyć…
– Jak, powiedz mi proszę, jak??? Aspiryną? Maścią? Lewatywą? Jak mam leczyć?
– Nie wiem – zacierać wspomnienia… wyzwalać… rozpuszczać ciężar przeszłości… zmazywać stare urazy… Czyż nie?
– Ale z was lenie, kochani ludzie! Ciągle czekacie, aż ktoś przyjdzie i wszystko za was zrobi.

Dlaczego sama nie spróbujesz?
– Co mam spróbować?
– Wyzwolić się… rozpuścić ciężar przeszłości… zmazać stare urazy… Jednym słowem – wykorzystać Czas, to znaczy mnie, maksymalnie korzystnie dla siebie. Pogrzebać w sobie, duszę uporządkować…
– Co ty gadasz! To boli! Jak mam tam grzebać, jak tam ciągle świeża rana krwawi!
– Wiesz co? Krwawią tylko te rany, którym nie dajesz spokoju. Szarpiesz je ciągle, rozdrapujesz. Po co sobie te rany otwierasz?
– Ja? Same się rozdrapują!
– Samo nic się nie dzieje. Zawsze jest jakiś ktoś, kto coś robi. Albo nie robi. Brak działania to też działanie. Co robisz, żeby wyleczyć swoje rany?


– Staram się o tym nie myśleć, nie przypominać sobie. Nie dopuszczam do siebie żadnych takich sytuacji. Nie zakochuję się. Bo to miłość mnie tak zraniła! Miłość boli!
– To nie miłość boli, tylko twoja rana boli. Pewnie ją zanieczyszczasz urazami?
– Wcale nie! Dawno już zapomniałam i wybaczyłam!
– Kłamiesz. Gdybyś wybaczyła, to by nie bolało. Skoro boli to znaczy, że wrzód się zrobił, złość w nim kipi na siebie i na innych, a pewnie i jedno i drugie. Czasu nie oszukasz. Ja wszystko widzę.

– Ale jak mogę wybaczyć zdradę? Przecież to było!
– No właśnie. BYŁO. Było i zostało tam, w przeszłości. A ty jesteś już tutaj. Tutaj jest inaczej, ty też jesteś już inna.
– A pamięć? Co mam z nią zrobić?
– A po co masz coś z nią robić??? Pamięć po to jest ci dana, żebyś po raz drugi nie nadepnęła na te same grabie. Żeby tym razem było inaczej. Po co ci doświadczenie było dane??? Sprezentowane???
– Powiedzmy, że masz rację… a gdzie mam, według ciebie, podziać cały ten bagaż? Zdrady, rozstania, kłamstwa, oszczerstwa? Przecież to cały czas wyziera z przeszłości, wypełza!
– Po to właśnie wypełza, żeby je uporządkować, przeanalizować i puścić wolno. Przestań się wreszcie obrażać. Urazy są jak sól na ranę, nie pozwalają się zagoić, jątrzą.
– Jak mam się nie obrażać, kiedy to boli?
– Boli, bo trafiło w czułe miejsce. Gdyby to ciebie nie dotyczyło, to by się odbiło jak groch od ściany.
– Zdrada ma się odbić jak groch???
– Zdrada też. Bo zdrada nie istnieje.
– Jak to nie istnieje?
– A tak to. Po prostu czyjeś wybory ci się nie podobają, są dla ciebie niewygodne, niekorzystne, nieprzyjemne, no to stoisz pośrodku i wrzeszczysz „Zdradzili mnie!” A tak naprawdę, to tylko zabrali zabawkę.
– Poczekaj, to nie jest takie proste! „Zabawkę”??? A jeśli pół życia poświęciłam na tę zabawkę, to co?
– A kto ci kazał? Przecież z czasem wszystko się zmienia, jedno odpływa, inne przypływa… Czas jest zmienny. I świat jest zmienny. Ponieważ ja jestem właśnie jedną z charakterystycznych cech świata.
– I co z tego wynika?
– Podziękuj temu, co cię zdradził albo skrzywdził. Podziękuj za to, że wyrwał cię z otępienia, zapoczątkował zmiany, zmusił do ruchu. Nigdy nie mów „chwilo, jesteś piękna, zatrzymaj się”. To niebezpieczne zjawisko – zatrzymywanie chwil. Czas nie czeka! Zastój to śmierć, a ruch to życie.
– Co za bzdury! Mam dziękować za to, że mnie ktoś pokaleczył? Powinnam mu dziękować za ból?
– Nikt nikomu nic nie powinien. Jak chcesz, to się obrażaj i cierp, pogłębiaj rany, rozdrapuj. Jak nie chcesz – podziękuj i idź sobie dalej spokojnie, łap równowagę. Jak zechcesz – tak postąpisz.
– Słuchaj, Czas, a to prawda, że nie leczysz? Bo wiesz, już mi trochę lżej…
– To dlatego, że już sobie sama rozłożyłaś co nieco po półkach. Jak w sklepie. A raczej – jak w muzeum krajoznawczym. Ja tu jestem przewodnikiem. „Zwróćcie uwagę, mili państwo, w tej witrynie leżą starożytne Urazy, dosłownie sprzed nowej ery. Wydobyte prawie w całości, zasuszone, sklasyfikowane, przekazane do muzeum w darze.
A tu możecie obejrzeć Naczynie Żalu, obecnie puste, ale znalezione z zawartością prawie po brzegi. Na lewo wizerunek koszmarnego stworzenia, które w swoim czasie gnieździło się w okolicach ludzkiego kręgosłupa – to Poczucie Winy. Teraz to truchło jest własnością muzeum. Następna sala. Portrety Strasznych Zdrajców, jak widzicie, nie ma ich zbyt wielu, a ostatni był bardzo dawno temu, ponieważ dynastia zaczęła wygasać po Pierwszej Pozytywnej Rewolucji”. I tak dalej. A nad wejściem znajduje się portret założyciela, sponsora i właściciela muzeum. Twój portret. W złoconych ramach. Jak ci się podoba?
– Hej, Czas, jesteś kreatywny i zabawny.
– No pewnie. Jakbym nie był, to bym z wami, ludźmi, długo nie pociągnął.
– To powiadasz, że niepotrzebnie te urazy zbieramy, chowamy, pielęgnujemy?
– Niepotrzebnie. Po co ci taki zapas bomb zegarowych z opóźnionym zapłonem. A promieniują lepiej, niż bomba atomowa, całe życie potrafią zatruć. Czas się uwolnić.
– Osad jakiś mi został… zła jestem… na siebie, że cię wcześniej nie spytałam.
– Osad to Osąd, sprytnie się kamufluje. Przestań się osądzać. Na wszystko przychodzi Czas. Widocznie nie było wcześniej gotowości, dopiero teraz dojrzałaś. Dobra, pogadaliśmy sobie, a ja już muszę w drogę. Ktoś mnie znowu woła, pewnie następny, dla którego Czas się zatrzymał.
– Dziękuję. Na czasie ta rozmowa była. W samą porę. Bo przedtem głupot jakichś sobie napchałam do głowy…
– To nic, to przejdzie. Głupota z czasem przechodzi…”
Na motywach opowiadania Iriny Sieminoj. Przekład I.Z.
©Po Pierwsze Ludzie 





Image Map