sobota, 10 stycznia 2015

Zjedz szpinak, dostaniesz cukierka :)


Za każdym razem gdy jestem pochłonięta pracą w myślach obiecuję sobie, że po jej zakończeniu nagrodzę się chwilą relaksu i odprężenia fundując sobie gorącą kąpiel... Z reguły tuż przed zwieńczeniem pracy ochoczo biegnę do łazienki zapalam świeczki, nalewam wrzącej wody do wanny. Wierząc, że już za chwilkę się w niej znajdę, wracam szybciutko do swych zajęć.

Najpierw obowiązki potem przyjemności. Jak to mawiała moja Babunia: "Nie zjesz szpinaku, nie dostaniesz cukierka!". W życiu na wszystko trzeba sobie zapracować i zasłużyć. Kolejność musi być zachowana. Wielokrotnie patrząc na swoją listę rzeczy do zrobienia czuję się identycznie jak wtedy gdy modliłam się nad tym nieszczęsnym talerzem ze szpinakiem. Wiecznie to samo, po pierwsze zawsze było go za dużo,  po drugie cholernie powoli znikał, po trzecie zazwyczaj gdy cudem kończyłam go przeżuwać, pojawia się Babcia i wyjeżdżała mi z marchewką... :)

Czwartkowa noc, dochodzi północ, kolejny już raz dolewam sobie gorącej wody do wanny w której to od wczoraj usilnie próbuję się znaleźć. Wstyd się przyznać lecz kąpiel odwlekana stała się już u mnie zjawiskiem powszednim. Tak sobie nalewam, dolewam a finalnie i tak rezygnuję z kąpieli na rzecz szybkiego pobudzającego prysznica :( Było blisko, już byłam w kurniku, już witałam się z gąską. Kończyłam pracę, czyściłam stanowisko, odkładałam wszystkie rzeczy na miejsce. Już praktycznie jedną nogą byłam w kąpieli gdy nagle usłyszałam telefon. Pobiegłam odebrać, dzwoni koleżanka z szybkim zapytaniem czy jestem wstanie wykonać dla niej dwa pamiątkowe aniołki. Jeden na urodziny dla chłopca, drugi dla dziewczynki na chrzciny. Wszystko brzmiało fajnie dopóki nie powiedziała mi że impreza za tydzień :) czyli trzy dni na stworzenie dwóch prac. 

Musiałam realnie ocenić swoje możliwości, na zimno przeliczyć siły na zamiary. Niestety doszłam do wniosku, że nie jestem wstanie wyrobić się w tak krótkim czasie. Lepienie, suszenie, malowanie, lakierowanie, pakowanie a do tego jeszcze wysyłka. Pomimo najszczerszych chęci musiałam z przykrością odmówić, wydało mi się to niewykonalne i nierealne. Skończyłyśmy rozmawiać a ja zaczęłam myśleć. W jednej chwili przez głowę przeszła mi myśl, że jeśli zacznę teraz to jest cień szansy, że to może się udać, chwilę później siedziałam już przy stole lepiąc :) 


ANIOŁ BORYSA

Presja czasowa była ogromna miało być więc bez udziwnień, taki tam zwyczajny Aniołek z wypisaną dedykacją. Szybko jednak zwykły anioł przerodził się w wyobrażeniach Natalii w superbohatera :) Padło pytanie czy zrobię anioła Spidermana? Przyznam się, że zwariowałam jak to usłyszałam. Zapytałam wprost Natalii czy pomysł nie wydaje jej się być komicznym i absurdalnym? W odpowiedzi usłyszałam, że jak przecież zrobię mu skrzydła i aureolę to chyba nie :) :D Dasz rade!!!

Spróbowałam sprostać wyzwaniu. Tak powstał opiekun Borysa. Tempo było zawrotne, niestety nie starczyło mi już czasu na wykonanie pajęczynki na kostiumie, nad czym potwornie ubolewam :( :( :( O zrobieniu porządnych zdjęć mogłam tylko pomarzyć, mam więc tylko kilka migawek zrobionych w biegu które mogę Wam zaprezentować.  Z góry przepraszam za ich niską jakość. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz